Nie, nie aż tak.
Można śmiało przyjąć że im większe pole robocze tym trudniej wydrukować drobnicę. Oczywiście chodzi o dolną klasę sprzętu. Ale to nie przemysł. To w większości szajs który działa tylko dlatego że druk 3D sam w sobie ma niewielkie wymagania a normy jakie przyjęło się stosować (w mechanice czy elektryce) są przeważnie z zapasem.
Mam pudło z polem ponad 300^3 mm. Mam też takie z polem ponad 500^3 mm. Chińskie szajsy wykonane tragicznie. Gość od mechaniki na uczelni to by sie powiesił na widok takiego projektu; ale obie działają... puszczenie parudniowego wydruku też nie jest żadnym wyczynem. Osobiście w życiu bym sprzętu tak nie zaprojektował, ale robiąc swoją konstrukcję o podobnych możliwościach cenowo przekroczyłem wartość tych chińczyków ponad 10x.
Proponuję myśleć o technicznej stronie przeciętnej drukarki jako o zamrożonym psim klocku w kontekście wbijania gwoździ. Każdy powie że do tego służy młotek, ale bez problemu da się pokazać że lodowata kupa również daje radę. Więc po co inwestować w młotek...
I nie róbcie z tego religii.
btw.
Mamy 2023r. Weź bambu.
Nawet jakbyś musiał coś składać/kleić to nie wymieniłeś niczego z czym był by to problem. Poza tym - zacznij od czegoś co działa (ponoć; nie mam bambu ale ci co mają to sobie chwalą) a potem przecież możesz dokupić coś z większym polem.
btw 2.
Powyżej pisałem że obecne drukarki to szajs. Owszem. Ale jeśli byś chciał duże pole w bezobsługowym sprzęcie, to wspomniany budżet pozwoli Ci polizać go przez szybkę