Ustawiłem Curę 3.3.1 jak trza (czyli ten sam profil na którym dotychczas drukowałem z jedną różnicą zmiany średnicy dyszy), wrzuciłem grzebień, poczekałem aż mi zacznie brima drukować i wyszedłem sobie na balkon zapalić.
Po powrocie zobaczyłem, że brim składa się z jakichś trzech linii, a głowica dziarsko sobie lata w powietrzu mając gdzieś podawanie filamentu.
Pierwsza myśl - zapchana dysza. Nie - ręczne wciśnięcie podawania filamentu (z panelu czy octoprinta) powoduje powstanie ślicznej niteczki.
Trochę zgłupiałem... zacząłem kombinować o co tu może chodzić, w końcu stwierdziłem że pewnie na 0.2 to się na mojej drukarce nie da nic zrobić i poszedłem spać z myślą o wymiany dyszy na starą.
Tyle że rano postanowiłem spróbować Slic3ra. Nigdy go nie używałem, coś tam mniej więcej ustawiłem, puściłem wydruk...
No i Królewna Śnieżka ma śliczny grzebyk

Ta Cura to tak ma czy ja coś spieprzyłem? Wszystkie ustawienia z automatu dla warstwy 0.1 mm czyli niespecjalnie było co spieprzyć... ale mogłem.