Wybacz ale się nie zgodzę.
kretu pisze:A ja znowu postawię się w pozycji adwokata diabła i zapytam skąd od razu wizja że UE zabroni wszystkiego?
Bo tendencje w UE idą w stronę państwa opiekuńczego dla debili:
- obywatel nie wie co jest dla niego dobre, dlatego urzędnik musi o to zadbać,
- obywatel jest w ciągłym niebezpieczeństwie więć urzędnik musi wiedzieć co obywatel je, czym sra, co ogląda i co czyta w internecie,
- obywatel jest tępym jełopem więc wszystkie produkty muszą być dokładnie oznaczone nawet jeśli nie ma to sensu; stąd wróciły naklejki na owocach, chlebie, data wazności na winie czy pieprzony tekst o ciastkach na każdej stronie www.
A jeśli jakiś przepis jest głupi lub ciężko egzekwowalny (wspomniane ciastka) to zawsze zostaje furtka że jakby kogoś trzeba było udupić to jest tyyyyyle możliwości.
A z ciekaowstek - czy jakoś modem, router, switch czy...drukarka (czyt. inne urządzenie z interfejsem www) zapytało Was kiedyś o zgodę na zapisanie ciastków? ;P Bo część urządzeń z tego korzysta
kretu pisze:Zauważcie że czasami UE działa w naszym interesie
Czasami...
Czasami to i źli są dobrze, jak w kawale: "Wiecie jak skini uratowali życie staruszce? Przestali ją kopać."
kretu pisze:i np możliwość naprawiania samochodów częściami nieoryginalnymi czy w ogóle możliwość serwisowania aut poza ASO to w dużej części zasługa UE (producenci aut ciągle narzekają że mają wymóg udostępniania złącza serwisowego). Bez niej żaden nieautoryzowany serwis nie miał by dostępu do komputera samochodu.
Wszystko na pół.
U nas (w Polsce) przemysł samochodowy (zaraz obok TV i komórek) to totalne DNO. Takie zaleciałości z poprzedniej epoki gdzie we krwi miało się totalne krętactwo i oszustwa gdzie się tylko da. Sam doświadczyłem tego w ASO Peugoeta. Nieufność do ASO i szczera niechęć do takich serwisów jest u nas uwarunkowaka historycznie. I tyle.
W normalnym świecie, a są takie i to niedaleko, w ASO można załątwić wszystko szybko i sprawnie.
A pytanie - jak na autostradzie odpadnie koło, to czyja to będzie wina? Jak nie odpali poduszka bo zamiennik był lewizną, to kto beknie? PRL nauczył ludzi lecenia na kasę - jak taniej to biorę. Mało kto myśli o konsekwencjach. Dlatego rynek szmiry ma się dobrze. W innych krajach wygląda to nieco inaczej.
kretu pisze:Czy wymóg odpowiedzialności przez 2 lata za to co się sprzedaje
W stosunku do osób prywatnych.
Po drugie - gwarancję zawsze dawał producent i często była to forma konkurencji.
kretu pisze:albo możliwość odsprzedaży oprogramowania.
Było w PL jeszcze przed wejściem do UE.
kretu pisze:W stanach które ktoś tu przytoczył jako wzór wolności pojawiają się pomysły lobbystów o całkowitym zakazie naprawiania czegokolwiek przez osoby nie autoryzowane przez producenta. Gwarancję na dużą część sprzętu mają na rok
Kupisz sprzęt którego serwis jest bardzo drogi? Nie. Dlatego masz kolejne pole do konkurowania pomiędzy prducentami.
kretu pisze: a wymogi co do atestów są często ostrzejsze niż u nas.
Rzadko ostrzejsze. Ich produkty w większości nie przeszły by unijnych testów dlatego tak bardzo chcieli podpisać tą umowę o wymianie towarowej (zapewne pewnego dnia dowiemy się że ona już działa). Wtedy ich, tańsze i gorsze produkty można by sprzedawać tu bez cła, a unijnych nikt tam nie kupi (spełnienie surowczych norm oznacza inne, często droższe, rozwiązania konstrukcyjne czy użycie lepszych materiałów). Tu chyba najlepszym przykładem jest żywność.
kretu pisze:(...)I to nie proces technologiczny będzie musiał iść zgodnie według normy tylko parametry plastiku będą musiały spełniać parametry
Do momentu aż ktoś z lobbystów nie stworzy norm których nikt inny nie spełni. Dokładnie jak Niemcy z samochodami - wyśrubowali normy przez które konkurencja z importu okazała się mało atrakcyjna. A jak wyszło że samo oszukiwali...to jak wiecie. W USA czy Korei po nich jadą (u nas mało się o tym mówi no bo jak tak). A w UE... wymienili komuś tutaj silnik/samochód? Ma ktoś VW z eko-dieslem? A czy sprzedaż produktu nie spełniającego parametrów nie powinna skutkować wymuszeniem odebrania i zwrotu pieniędzy lub wymiany na działający egzemplarz? Dziwne, bo mnie takie zasady dotyczą.
Nie żebym się czepiał ale jako producent róznego rodzaju sprzętu wyraźnie widzę jak bardzo UE "pomaga" małym zupełnie "nie" wspierając dużych. Z internetem nie wyszło to pieprzą inne branże. Czekać tylko aż zabornią latania dronami i wprowadzą długo oczekiwane prawa jazdy na narty.